Czyżby?

przez Krzysztof Onzol

Artykuł polemiczny do tekstu W. Binieckiego „Obrona Polski jest dzisiaj naszym najświętszym i najważniejszym obowiązkiem”

„Obrona* Polski jest dzisiaj naszym najświętszym i najważniejszym obowiązkiem” pisał Waldemar Biniecki co tydzień, począwszy od 2 października w Kurierze Chicago, Nowym Dzienniku, w Gwieździe Polarnej oraz w Dzienniku Berlińskim. Cytował w ten sposób wypowiedź Karola Rozmarka z konferencji przygotowawczej przed powstaniem Kongresu Polonii Amerykańskiej w marcu 1944 roku, nadając jej tę samą wymowę w odniesieniu do Polski dzisiejszej.

Zastanówmy się na moment nad słowami wypowiedzianymi ponad 70 lat temu, a w szczególności do jakiej Polski one się odnosiły. No właśnie, do Polski, której nie było. Do ukochanej i upragnionej Polski, po raz kolejny od kilku już lat zniewolonej. Do Polski, która istniała w marzeniach i nadziei. Do Polski, o której Imię trzeba było walczyć z okupantem. Do Polski, wobec której obowiązkiem tamtego pokolenia było zrzucenie jarzma niewoli i obrona jej jako najświętszy obowiązek. Czy dzisiaj Polska jest w identycznej sytuacji? Autor tekstu uważa, że tak.

Hm, mieszkam w USA od niemal 30 lat ale w Polsce bywam często, w ostatnich latach zdarza się, że nawet dwa razy w roku, i nie na przysłowiowe „kilka dni”. Jako człowiek wykształcony kompletnie w czasach głębokiego PRL-u miałem okazję na bieżąco przeżywać mizerię tamtych czasów. Z racji obowiązków zawodowych miałem łatwy i praktycznie codzienny wgląd w życie środowisk wielkomiejskich, małomiasteczkowych, wiejskich i zaściankowych. Korzystałem ze wszystkich form transportu publicznego, jadałem w wyszukanych restauracjach metropolitalnych i w GS-owskich barach, sypiałem we wszystkich kategoriach hoteli i kupowałem w sklepach stojąc w kolejkach po niemal wszystko, w Modzie Polskiej, w Galluxie, w osiedlowej piekarni, w GS-owskim spożywczym, w monopolowym, przed warzywniakiem i po fajki w kiosku Ruchu, aha, i w meblowym po standardową meblościankę bowiem na ciężkawy Swarzędz nie było mnie stać. W siermiężnej telewizji wybierałem tylko rodzynki – na szczęście, oprócz zakalca w postaci „Niewolnicy Izaury”, było ich nieco, głownie w Teatrze TV. Tymi kilkoma przykładami chcę potwierdzić, iż doświadczyłem namacalnie Polski sprzed przełomu 1989 roku, a tę przemienioną obserwuję bacznie z perspektywy wielu lat życia poza jej granicami. Zawsze byłem dumny z mojej polskości, z naszej historii, kultury, osiągnięć naukowych i sportowych. Zawsze uważałem za mój obowiązek kreowanie dobrego wizerunku Polski, przede wszystkim w środowiskach obcych, ale także wśród Polaków.

Błędy, słabości i niedostatki były i są częścią naszego istnienia ale nigdy nie odniosłem wrażenia, iż zachodziła konieczność obrony Polski w sposób zgodny z intencjami wypowiedzi Karola Rozmarka, odnoszącej się do czasu okupacji hitlerowskiej. Przecież nawet w kleszczach narzuconego nam od 1948 toku procesu sowietyzacji życia (utworzenie PZPR), toczyło się ono w Polsce innym trybem niż w latach 40-tych. Pomijając okres stalinowski, czyli do roku 1956, przez całe następne 40-lecie system nakłaniał słabych do współpracy, opozycjonistom groził, gnębił ich, niektórych wysyłano za granicę z biletem w jedną stronę ale Polska istniała. Uczono nas w języku polskim, uczono historii, którą trzeba było uzupełnić i wyprostować opowieściami dziadków i wujów, ale to wciąż była historia Polski. Czytaliśmy polską literaturę, chodziliśmy do polskich teatrów oglądać polskie sztuki, słuchać polskich kompozytorów w salach koncertowych, słuchaliśmy polskiego jazzu i big-beatu, bywaliśmy w polskich salach wystawowych, na wykładach słuchaliśmy polskich profesorów, kino polskie - z dzisiejszej perspektywy - miało się lepiej niż wtedy je ocenialiśmy, i tak dalej....

Czy dzisiaj to wszystko gdzieś się zapodziało? Czy znowu trzeba będzie o te dobra walczyć? Przed jakim wrogiem mamy znowu bronić Polski? Kto nas napada? Kto próbuje zniewolić? Jeśli "obrona Polski jest dzisiaj naszym najświętszym i najważniejszym obowiązkiem", to chciałbym przynajmniej poznać wroga, do przeciwstawienia się któremu nawołuje Waldemar Biniecki, bowiem bywając w Kraju często widzę tam zawsze kolosalną zmianę na lepsze w stosunku do tego co znam sprzed wielu lat oraz wyraźny postęp w stosunku do każdego poprzedniego mojego pobytu. Barykad na ulicach nie widać, w lasach nie natknąłem sie na żadne obce ugrupowania zbrojne, radio i telewizja przed wrogiem nie ostrzegają. To kogoż to autor Biniecki ma na myśli wzywając gromkim głosem do obrony Kraju?

Proszę Panie Biniecki sypać po nazwiskach i po przynależności bo o to chyba Panu chodzi...?

__________________________________

* - Obrona – zamierzony lub wymuszony rodzaj walki prowadzony po to, aby zapobiec opanowaniu przez wojska przeciwnika terenu i uniemożliwienia mu realizacji zakładanych celów, zadania mu maksymalnych strat, stwarzając w ten sposób warunki do działania zaczepnego. (cyt. za: https://pl.wikipedia.org/wiki/Obrona)

_________________________________

Krzysztof Onzol Archeolog/historyk/inżynier elektrochemik (emerytowany) Założyciel i prezes Towarzystwa Muzycznego im. Paderewskiego w Los Angeles (2007-2014) Twórca i dyrektor Amerykańskiego Konkursu Pianistycznego im. Ignacego Paderewskiego w Los Angeles (2010, 2013) Założyciel i prezes Sekcji Południowo-Zachodniej (z siedzibą w Los Angeles) Amerykańskiego Towarzystwa Chopinowskiego (2014- ) Kontakt: dobrodzieje@op.pl / tel. 818.456.7742

Wróć

Wydarzenia

> Kwiecień 2024 >
Nie Pon Wto Śro Czw Pią Sob
  1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30